Plany były wielkie. Jeansy z szelkami, koszule, trampy. Z zamiarów pozostały jedynie koszulki z ręcznie malowanymi krawatami, gdyż przy 37C nic innego nie wchodziło w grę. Przez chwilę nawet miałam zamiar ubrać Kulkę w samo body, tak bardzo było mi go upalnie szkoda. JJ postanowił samodzielnie rozprawić się z upałem chłodząc się w połowie imprezy w fontannie.
Kamilek:
Body Mothercare - po Kubusiowe (krawat namalowany przez Mamę)
A la jeansowe szorciki George - osiedlowy outlet
Espadryle H&M - %
Kubuś:
Bokserka no name - krawat namalowany przez Mamę
Bermudy H&M - prezent
Koszula H&M - z drugiej ręki Allegro
Boskie te krawaty :)
OdpowiedzUsuńKrawaty wspaniałe! Dzieciaki też..
OdpowiedzUsuńTaaakkk... pogoda swoje a my swoje, niestety trza ustąpić ;) Też często miewaliśmy takie sytuacje. Wyglądacie bombowo-wszyscy!
OdpowiedzUsuńKamilek wyglądał genialnie! Wszystkiego co najlepsze na tego malutkiego pisklaczka...
OdpowiedzUsuńCudne chłopaki. "Krawat" genialny.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia http://memoriems.blogspot.com/
Boziu, krawaty też chyba zgapię... Jakie Ty cuda tworzysz!
OdpowiedzUsuńNo i nas zmobilizowałaś! Farby zakupione (polecone u Ciebie, więc jakby co tu składam reklamację ;p) i czekam na przesyłkę!
OdpowiedzUsuń